Lubię kicz we wnętrzach. Odrobina złego gustu dodaje im lekkości i humoru. Chociaż, czy tak zabawna jest meblościanka, zestaw mebli „Bonanza” inspirowany dzikim zachodem, obraz a la Kossak, portret Papieża wykonany ze skóry („skóroplastyka”), czy fototapeta przedstawiająca las albo egzotyczną wyspę z palmą i żółtym piaskiem?* Pamiętam jak w mieszkaniu mojej koleżanki z podwórka zobaczyłam fototapetę z palmą i piaskiem, i nie wiedziałam dlaczego zrobiło mi się smutno. Jakby ta wyspa, przysłonięta stojącym przed nią burym tapczanem, była niedostępna i nieosiągalna; zbyt kolorowa, jasna, niepasująca do pełnego brązów otoczenia. I przecież nie chodzi o to, że każdy musi żyć w rytmie wnętrzarskich trendów, omijać meblościanki szerokim łukiem albo czytać katalog Ikei jak Biblię. Chodzi o to, żeby dobrze się czuć pod tą palmą, z boazerią do sufitu (w naszym mieszkaniu dwa minikorytarze były całkowicie zabudowane plastikowymi „deskami” w kolorze pistacji) i nieśmiertelną paprotką w metalowym kwietniku.
Kicz nasz domowy, powszedni
Tak jak nie znoszę stylu „glamur” – na sztywno, z zadęciem i tęsknotą za Francją Ludwika XIV, tak uwielbiam miejsca eklektyczne, kolorowe, bezpretensjonalne i szczere – stworzone na miarę potrzeb swoich domowników. Wiadomo, że wszystko, czym się otaczamy: przedmioty, ubrania, a nawet zwierzęta, pokazuje nasze aspiracje, jest projekcją naszego statusu społecznego, materialnego i osobowości. A jednak istnieją ludzie, którzy umiejętnie i świadomie wyrażają siebie przy pomocy rzeczy, odrzucając snobizmy, chwilowe mody i groteskowo drogie marki**. Z dystansem i autoironią rozbijają konwencję – i tak właśnie pojmuję kicz we wnętrzach – jako rozbicie konwencji, puszczenie oka, żart z siebie.
Źródła fotografii: 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9
Niech więc żyje „Jeleń na rykowisku”, plastikowy flaming na balkonie, krasnal ogrodowy, cerata w kwiaty, oleodruk ze sceną biblijną czy elfami, lampka w kształcie misia haribo, gipsowa figura tygrysa! Kicz atakuje i może nie warto się przed nim bronić?
* urok polskich mieszkań – tej wybuchowej mieszanki estetyki PRLu i mebli z Ikei świetnie uchwyciła Natalia Fiedorczuk w albumie „Wynajęcie”
** a propos polskiego podejścia do designu – w majowym numerze magazynu „Książki” jest świetny tekst Filipa Springera „Ten design trzeba przeprojektować”
uff, nie jestem tą koleżanką z podwórka 😀
PolubieniePolubienie
No, jest jeszcze „Jak przestałem kochać dizajn” Marcina Wichy.
PolubieniePolubienie
Tak, tekst Springera jest właśnie m.in. o tej książce, nie czytałam jej jeszcze, ale z artykułu wynika, że warto.
PolubieniePolubienie